• Legendy

        • Dulecka legenda

          Gdzieś w połowie wieku osiemnastego zjawił się człowiek ducha proroczego,któremu Fabian było na imię.  Podobno z planet przybył on na ziemię. Dużo on wieści ludziom przepowiadał, Jakąś niezwykłą w tym moc posiadał, a te wszystkie różne przepowiednie jego przetrwały do dziś z podania ustnego.                      Ten to Fabian pierwszy rzekł zdanie, że kiedyś w Dulczy kościół powstanie, z czego dulczanie cieszyć się będą, bo zaszczyt parafii własnej zdobędą. Najpierw drzewiany kościół powstanie                         w krótkim go czasie zbudują dulczanie, ale nie będzie on długotrwały, bo w czasie wojny spali się cały.      Później zbudują kościół murowany z ciężkich, powojennych ofiar składanych. Będzie dla Dulczy w tym trud niemały, lecz ten kościółek ma być już trwały. Że złota bryczka w ziemi ukryta będzie znaleziona i wydobyta. To miejsce zwie się dziś Lisia Górka, tę bryczkę znajdzie Skrzyniarza córka.  Wartość tej bryczki, gdy się ją znajdzie na cel kościoła służyła będzie. Do dziś niejedni zadają pytanie, czy też się spełni to wszystko, czy nie? Dalej przepowiadał on straszne wojny, naród przeciw narodowi powstanie zbrojny,       że tak w tych wojnach naród wyginie, że prawie pusta ziemia zostanie. Człowiek człowieka nieprędko znajdzie, jego stopy szukać milami będzie, a za ubogą chłopską siermięgę Surdut szlachecki łatwo zdobędzie.  Z tych przepowiedni dużo się spełniło, kościół drzewiany wnet się postawiło, lecz go doszczętnie wojna zniszczyła, trochę popiołu zeń zostawiła. Lecz ofiarność dulczan i dobra wola  do nowej budowy wszystkich zapala. Brak było tylko kierującej głowy, ażeby kościół budować nowy.                        Bóg dobrotliwy przysłał kapłana, któremu parafia nasza oddana. Staje do dzieła pierwszy na czele, pracy tak ciężkiej przyjmuje wiele. To repatriant ksiądz Kalinowski, z Archidiecezji przybył on Lwowskiej.       Przywozi z sobą obraz cudowny  Matki Najświętszej w łaski ozdobny.Ta Matka Boża nam ukochana  Nieustającej Pomocy zwana naszą parafię w opiekę wzięła nowej budowie błogosławiła.      Stanął kościółek już murowany jako był kiedyś przepowiadany. Spraw Trójco święta, by się spełniło, by go już nigdy nic nie zniszczyło.  Niech się w nim wznoszą modły i pienia przez długie wieki i pokolenia o Przenajświętszej Trójcy w pokorze.   Naszej parafii błogosław Boże!

                          ( Tekst legendy w oparciu o zapisy z Kroniki Parafialnej)


          "Dwaj młynarze"

           W dawnych czasach nad Jamnicą stały dwa młyny. Jeden był na północnym krańcu wioski z groblami, które są widoczne jeszcze dzisiaj, chociaż po budynku nie pozostało śladu. Drugi młyn znajdował się po południowej stronie, za zakolem rzeczki, w odległości około jednego kilometra od pierwszego. Właściciele obu młynów konkurowali z sobą. W lepszej sytuacji był niewątpliwie właściciel tego na południu. Jak zatrzymał nurt rzeczki, to ten na północy nie miał dość wody do uruchomienia młyna.

          Kiedyś właściciel północnego młyna, nie mając dość wody, pobiegł do młynarza z południa i zaczął wymyślać, że mu zatrzymuje wodę. Ten ze złości pochwycił kamień młyński i cisnął nim w młynarza z północnego młyna, który wyjął chusteczkę z kieszeni i uderzył nią w lecący kamień. Kamień rozpadł się na dwie części, nie robiąc żadnej krzywdy jego konkurentowi. Ludzie mniemali, że obaj młynarze mieli do czynienia z wyższymi siłami.

          Dziś po młynach nie pozostało już śladu, ale czasem można jeszcze usłyszeć od starszych ludzi te dziwne opowieści.

          JAK POWSTAŁA DULCZA?

           

          Dawno, dawno temu na naszym terenie szumiała wspaniała Puszcza  Sandomierska. Pełno w niej było rozmaitej zwierzyny i rosły tam niemal tysiącletnie dęby. Przez jej środek płynął rwący potok, a w nim pluskały pstrągi i szczupak. Pewnego dnia pan na zamku w Pilźnie chciał rozejrzeć się po swych włościach i z całą swą drużyną dotarł w miejsce, które wydawać się mogło nietknięte przez człowieka.  Zmęczonemu długim kluczeniem po kniejach zachciało się pić. Zauważył rwący potok ze źródlaną wodą i rzekł do służby:

          • Zaczerpnijcie wody ze strumienia i podajcie ją mnie. Sami też się wzmocnijcie, gdyż jest to cud woda.

          Po chwili rzekł głośno:

          • Jakby to było wspaniale założyć tu osadę.

          Gdy wrócił do zamku, nakazał swojemu słudze o imieniu Dolko stawić się przed jego obliczem i powiedział:

          • Czynię cię zasadźcą. Udaj się więc z ludźmi na północ mych włości, tam gdzie płynie krystaliczna woda w potoku. Wykarczujcie las i załóżcie tam osadę.

          Słudzy pod dowództwem Dolka, podług rozkazu swego pana, wykarczowali las i zaczęli wznosić osadę. Wybudowali domy, uprawiali pola i czerpali wodę z potoku Tę osadę nazwano Dolszczą, od imienia swojego dowódcy –Dolka, a rwący potok Jamnicą.


           

          Jak to z dzwonem było?

          Nie lada kłopot mieli dulczanie z dzwonem kościelnym. Otóż, zanim wybudowano kościół w naszej miejscowości, mieszkańcy uczęszczali do parafii w Zdziarcu i tam też zakupili z własnych  ofiar dzwon o imieniu Jan Chrzciciel. Kiedy przed wojną  wybudowano w Dulczy drewniany kościółek, nie było dzwonu, który by wzywał parafian do modlitwy i na msze swięte. Dlatego dulczanie postanowili upomnieć się o swój dzwon w Zdziarcu. Kiedy udało im się uzyskać zezwolenie biskupa na umieszczenie dzwonu w Dulczy, przewieźli go w uroczystej procesji wozem na cztery pary koni. Dzwon zawisł na dzwonnicy i odtąd wzywał wiernych swym pięknym głosem do modlitwy.

          Niestety, radość dulczan nie trwała długo, bowiem wraz z wybuchem wojny władze okupacyjne wydały rozkaz oddawania wszystkich dzwonów kościelnych, aby wykorzystać je na zbrojenia. Dulczanie postanowili ratować Jana  Chrzciciela. Cichaczem zdjęli go i zakopali na polu Jajonek. Pole zasiali jęczmieniem. I tak dzwon przeczekał kilka wojennych lat i zawisł na nowo na dzwonnicy, już przy nowym, murowanym kościele.


          Michałek - cudotwórca

          W minionych wiekach  w Dulczy Wielkiej pojawiali się różni podróżni i wróżbici, którzy przepowiadali przyszłość. Jednym z nich był niejaki Michałek, który zatrzymał się w gościnie u jednego z gospodarzy. Gospodarz ów zaproponował mu gościnę tak długo, jak zechce, z czego Michałek chętnie skorzystał Człowiek ten, który nie wiadomo skąd pochodził, pomagał chorym ludziom, leczył ich ziołami i ponadto posiadał przedziwne uzdolnienia.

          Któregoś pięknego dnia pewien gospodarz zobaczył, wielką czarną chmurę szybko nadciągającą w stronęDulczy. Raz po raz  rozjaśniały ją błyskawice. Zbudził Michałka, który spał na trawie, a ten prędko wstał, popatrzył w niebo i powiedział:

          •  Już prawie jest na granicy z Dulczą.

          Następnie przeżegnał się znakiem krzyża świętego, a wiatr zmienił kierunek i  burzowa chmura odeszła w dal.  Po pewnym czasie Michałek odszedł ze wsi nie wiadomo dokąd. Nikt go więcej nie widział i nikt o nim więcej nie słyszał.  


          O złotej bryczce

          Jak wieść niesie, na terenie naszej miejscowości była niegdyś ukryta bryczka, pełna złota i drogocennych kamieni. Od dawien dawna ludzie opowiadali, że została ona zasypana piaskiem w czasie burzy, kiedy przejeżdżał  tędy jakiś możnowładca, król albo jakiś książę.

          Zjawiali się nieraz w naszej okolicy wróżbici . Jeden z nich o imieniu Fabian przepowiedział, że ta właśnie kareta jest ukryta w Lisiej Górce i że znajdzie ją córka Skrzyniarza. Miała ona być wydobyta, a jej wartość miała być przeznaczona na budowę kościoła w Dulczy Wielkiej.

          Minęły wieki i rzeczywiście na duleckiej ziemi stanął kościół, najpierw drewniany, a później murowany. I rzecz ciekawa, piasek z owej górki posłużył właśnie do budowy kościoła. Cóż, w każdej bajce jest ziarnko prawdy.


          Opowieść o "Krzywdzie"

          Jamnica to potok z licznymi zakolami, który płynie przez Dulczę od wielu wieków. W dawnych czasach łąka przed zakolem, pozostałość po jeziorku przy dworze dziedzica, należała do gminy i zgodnie korzystali z niej gospodarze ze wsi. Pewnego dnia dziedzic przegrodził nurt rzeki i skierował ją w nowe koryto. Łąkę przyłączył tym samym do dworskiego majątku.                                       Mimo licznych protestów poszkodowanych chłopów, którzy musieli do rzeki dochodzić dużo dalej, sprawa nie zakończyła się dla nich pomyślnie. Ich protesty nie zmieniły niczego. Dziedzic nie przesunął rzeki nawet o kawałek. Od tamtej pory ten kawałek ziemi nosi nazwę ,,Krzywda”


          Skąd wzięły sie Bielizny?

          Przed wieloma , wieloma laty gospodarze w naszej miejscowości uprawiali len. Tkali z jego łodyg zgrzebne płótno na specjalnych krosnach, a potem szyli odzienie i inne potrzebne w gospodarstwie rzeczy. Ponieważ płótno był ciemne, trzeba było je wybielić. Dlatego też wokół swoich domów rozwieszali utkane tkaniny, które z daleka bieliły się na słońcu. Pewnego razu przez wieś przejeżdżał pewien obcy człowiek.

          • Cóż się tam tak bieli pod lasem? -  pomyślał.

          Postanowił przyjrzeć się z bliska białym płachtom płótna wywieszonych na powietrzu i fruwających wesoło na wietrze. Od tego czasu miejsce, gdzie  się to wszystko działo,  nazwano Bieliznami na pamiątkę tamtych wydarzeń.